Internetowy żarłok

Epic Cheat Meal

Trzykilogramowy schabowy, metrowy kebab, pięciokilogramowy burger, czy dziesięć opakowań ptasiego mleczka – tak na potrzeby swoich szalonych filmików publikowanych w Internecie odżywia się Artur Syc. Twórca youtubowego kanału „Epic Cheat Meal” zyskuje coraz większą popularność w sieci, a jego rekordy w jedzeniu na czas budzą zarówno podziw, jak i falę krytyki wśród internautów. 

Cheat meale – czyli oszukane posiłki – są wśród ludzi dbających o dietę czymś całkiem normalnym. Restrykcyjne trzymanie się specjalnie zbilansowanego żywienia jest wyzwaniem wymagającym niezwykle silnej woli. Nic więc dziwnego, że każdy kto dba o formę, ma ochotę od czasu do czasu kulinarnie zgrzeszyć. Jednak to, co wyprawia Artur Syc, nie ma nic wspólnego z małymi przewinieniami. Wręcz przeciwnie! Dla warszawiaka liczy się przede wszystkim pochłanianie – raz na dwa, trzy tygodnie – horrendalnych ilości niezdrowego jedzenia, które mogą przyprawić o zawrót głowy. Swoje „uczty” nagrywa i wrzuca do Internetu, chwaląc się coraz to nowymi rekordami. 28-latek ma na YouTubie ponad 210 tysięcy fanów (ilość subskrypcji), a filmiki, na których można „podziwiać” jak zjada niebotyczne ilości śmieciowego jedzenia obejrzało już kilkanaście milionów Internautów.

Artur jest wysokim, silnym, umięśnionym chłopakiem, dbającym o sylwetkę. Regularnie ćwiczy na siłowni. Zajmuje się także akrobatyką, a dzięki ponadprzeciętnej sprawności założył kilka lat temu z kolegami grupę kaskaderską „Chaos Stunts”. Taki wizerunek mocno kłóci się z tysiącami kalorii, jakie pochłania na swoich filmikach. Jest jednak zdania, że jeden zły posiłek nie jest w stanie negatywnie wpłynąć na jego organizm w dłuższej perspektywie.

Zapytany czemu to wszystko robi, odpowiada z rozbrajającą szczerością: – Lubię jeść. Lubię też kręcić filmy i postanowiłem jakoś to połączyć. Inspirowałem się chłopakami z innych stron świata, głównie ze Stanów. Tam takich jak ja jest wielu. Największe sławy to Matt Stonie z USA i Kanadyjczyk Furious Pete – wymienia 28-latek. Trzy lata temu Syc postanowił, że nagra podobną produkcję jak bohaterowie zza oceanu i wraz z bratem odwiedził jeden z fast foodów. – Na początku nie były to imponujące osiągnięcia. Z czasem zacząłem robić lepsze wyniki. Zaczęły wjeżdżać skrzydełka z kurczaka w dużych ilościach, czy dość pokaźnych rozmiarów pizze – wspomina. Po roku działalności na YouTubie miał cztery tysiące subskrybcji, więc o popularności nie było jeszcze mowy. – Moje produkcje ewoluowały. Najpierw nagrywałem materiały, gdzie po prostu jadłem. Z czasem zacząłem dodawać wątki humorystyczne, pojawiła się fabuła. Powoli zaczęło to zaskakiwać… 

Kolejnym przełomem był film, gdzie zmierzył się z „burgerem ostrym jak maczeta”. Obraz nagrany w jednej z krakowskich restauracji obejrzało już niespełna dwa i pół miliona ludzi! Artur stoczył tam walkę z nieprawdopodobnie pikantnym posiłkiem. Jedząc swój obiad robił się cały czerwony, ze szczypiących oczu strumieniami płynęły mu łzy, pokładał się na podłodze, na zmianę krzyczał i tracił głos, a także cierpiał z powodu drętwiejącej twarzy. Co ciekawe, jak sam przyznaje, nie lubi ostrego jedzenia, lecz ponad wszystko uwielbia wyzwania. Czy specjalnie szykuje się do nich? – Nie trenuję w żaden sposób. Wydaje mi się, że na tle chłopaków z Ameryki mam małe pojęcie jak należy się do tego zabierać. Zdrowy rozsądek podpowiada mi, żeby się trochę przegłodzić. Jak zgłodnieję, mogę atakować. Które ze zwariowanych filmików szczególnie wspomina? – Na pewno challenge z połykaniem parówek w całości, bez gryzienia, wyszedł śmiesznie. Mój słynny 5-kilogramowy burger, któremu ostatecznie nie dałem rady, to też było coś. Pamiętam, że największe skutki uboczne miałem po zjedzeniu pięćdziesięciu ząbków czosnku. Trzy dni tym czosnkiem waliłem! Czasem trochę pozdycham, ale zawsze dochodzę do siebie – opowiada z dumą. 

Epic Cheat Meal

Aktywność na YouTubie stała się dla niego sposobem na życie. Mimo że z wykształcenia jest grafikiem komputerowym, póki co, nie zamierza pracować w zawodzie. – Na poziomie, jaki udało mi się osiągnąć, mogę dzięki reklamom spokojnie się utrzymywać, choć jeszcze kilka miesięcy temu traktowałem to jako dodatkowy zarobek. Na pytanie, czy ktoś z najbliższego otoczenia próbował go zahamować i przekonać, że może nie jest to najmądrzejsze zajęcie, Artur odpowiada: – Znajomi się tylko ciągle z tego śmieją, więc jest spoko. Problem był z moją mamą, która jest… dietetykiem. Na początku nie podobały jej się moje pomysły. Chyba trochę się o mnie boi, ale minęło już tyle czasu, że zdążyła się z tym pogodzić. 

W komentarzach w sieci nie brakuje – delikatnie mówiąc – słów brutalnej krytyki. Syc bywa wyzywany od najgorszych. Jednak niewiele sobie z tego robi: – Podchodzę do tego z dużą rezerwą. Montuję swoje filmiki prześmiewczo. Kto uważnie ogląda, wyciągnie odpowiednie wnioski. Pokazuję ludziom, że można czasem zjeść coś niezdrowego i dobrze wyglądać. Krytykują mnie tacy, którzy chorobliwie boją się glutenu. Kilku dietetykom pewnie też zabrałem klientów. Wiele razy słyszałem, że zobaczymy za dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt lat… Tym, którzy twierdzą, że to, czym się zajmuje, jest po prostu głupie, mogę tylko przyznać rację. Bo dokładnie tak jest! Ale lubię to robić, a ludzie lubią to oglądać, więc wszyscy są szczęśliwi. 

Zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Artura

Następny

Kontakt

Napisz do mnie