Jeśli Crafter, to tylko znad Wisły…

…a właściwie znad Wrześnicy! We Wrześni, gdzie mieści się jedna z najnowocześniejszych fabryk samochodowych na świecie, rozpoczęła się seryjna produkcja elektrycznego Volkswagena e-Craftera. Popularne dostawcze auto – także z tradycyjnym, spalinowym napędem – powstaje wyłącznie w zakładzie w Wielkopolsce, co jest dużym sukcesem spółki „Volkswagen Poznań”. Podczas dnia prasowego miałem okazję przyjrzeć się,  jak wygląda praca w olbrzymiej fabryce…

Jeszcze w 2014 roku były tu tylko pola i łąki. Raptem dwa lata później, po zainwestowaniu czterech miliardów złotych (!), ruszyła produkcja dostawczych pojazdów Volkswagena z wielozadaniowym Crafterem na czele. W lipcu tego roku nastąpił kolejny wielki krok w wielkopolskich zakładach, które zatrudniają ponad trzy tysiące ludzi. Crafter doczekał się swojej elektrycznej odmiany, o czym z dumą opowiadali podczas konferencji prasowej szefowie „Volkswagen Poznań”: – Spotykamy się w jednej z najnowocześniejszych fabryk motoryzacyjnych na świecie. Od 2016 roku, czyli od uruchomienia tego zakładu, konsekwentnie rozwijamy nasze kompetencje i poszerzamy portfolio produkowanych tutaj samochodów. Zarówno sam zakład we Wrześni, jak i uruchomienie produkcji każdego kolejnego wariantu Craftera, są dla nas ważnymi kamieniami milowymi – mówił Dietmar Mnich, prezes zarządu Volkswagen Poznań. Wtórowała mu nowa dyrektor zakładu z Wrześni, Stefanie Hegels: – Z perspektywy naszej fabryki, decyzja ta jest niewątpliwym sukcesem i mobilizuje do dalszej pracy. Posiadamy niezbędną wiedzę i technologię, by budować więcej aut elektrycznych. Dodatkowo cieszy nas fakt, że prognozy na ten rok wyglądają obiecująco, a udział samochodów elektrycznych w naszej produkcji wzrośnie do 2000 samochodów rocznie. Dotychczas VW Crafter powstawał także w fabryce w niemieckim Hanowerze, lecz od teraz cała produkcja została całkowicie przeniesiona do Polski.

Po części oficjalnej, grupę dziennikarzy zaproszono na wyjątkowe zwiedzanie pracującej na pełnych obrotach fabryki, co okazało się rewelacyjnym doświadczeniem. Potęga i ogrom fabrycznych hal mogą przytłaczać, co najlepiej obrazuje fakt, że na terenie przeszło 220 hektarów można zmieścić np. 300 boisk piłkarskich. Aby sprawnie przemierzać kolejne działy, przez półtorej godziny jeździliśmy po terenie zakładu meleksami, z których świetnie było widać, co dzieje się wokół poszczególnych taśm produkcyjnych. Spacer, po tak rozległym terenie z pewnością trwałby o wiele dłużej. W kilku najciekawszych miejscach zatrzymywaliśmy się na parę chwil, żeby z bliska podejrzeć proces powstania aut. Nie będzie wielkim odkryciem, że współczesne samochody w dużej mierze montowane są przez roboty. Oczywiście, pod nadzorem odpowiednio przeszkolonych ludzi. Jednak dopiero gdy na własne oczy zobaczyłemjak futurystyczne maszyny radzą sobie ze składaniem aut, zdałem sobie sprawę o jakiej kosmicznej technologii jest mowa. Szczególne wrażenie robiła stacja obrotowa na spawalni, gdzie m.in. dozbraja się podwozie pojazdu w baterie. „Taniec” dwóch robotów, które z niebywałą gracją obracały całą karoserią wielkiego Craftera, zapamiętam na długo. Podobnie jak jeden z kolejnych przystanków, gdzie specjaliści tłumaczyli powstawanie, działanie i sens napędu elektrycznego. Ciekawym był eksperyment, w którym pokazano, jak błyskawicznie może dojść zapłonu, gdy tylko dojdzie do zwarcia elektrycznego. Dlatego na etapie produkcji, nie może być miejsca na jakąkolwiek fuszerkę. Co istotne, na terenie zakładu utworzono także specjalną jednostkę straży pożarnej. Dotychczas – na szczęście – nie była potrzebna żadna interwencja strażaków, choć ci zapewniają, że w razie alarmu są w gotowości.

Bohater dnia, czyli elektryczny Crafter, ma w sobie system bateryjny, który waży 340 kilogramów. Pozwala to maksymalnie pokonać – według danych WLTP – przeszło 150 kilometrów na w pełni naładowanych akumulatorach. Nie ma się co oszukiwać, że w praktyce, wynik ten będzie jednak znacznie niższy. Jednak szefowie Volkswagena są przekonani, że ekologiczny trend stanie się coraz bardziej popularny (także w Polsce) i już wkrótce będziemy mogli mówić o zielonych strefach miejskich z prawdziwego zdarzenia. – Po ulicach samej Warszawy codziennie jeździ 15 tysięcy aut dostawczych. Generowanego smogu, a także hałasu, można uniknąć stawiając właśnie na elektryfikację… – opowiadał jeden z pracowników.

Warto podkreślić, że Volkswagen Crafter to nie tylko samochód roboczy. Na jego bazie powstaje aż 60 wariantów nadwoziowych – w tym świetny kamper Grand California. Na rozległych placach było zaparkowanych mnóstwo świeżo wyprodukowanych egzemplarzy, gotowych do odbioru przez klientów z całej Europy. Zaobserwowałem m.in. żółte Craftery, przygotowane dla niemieckiej poczty, czy flotę aut dla policji naszych zachodnich sąsiadów. Na koniec odbyłem króciutką jazdę testową największą nowością wrzesińskich zakładów, czyli e-Crafterem. Przejechałem się nim po tzw. „ścieżce zdrowia”, gdzie można np. sprawdzić na nierównościach i wybojach, czy auto zostało dobrze zmontowane. 

O „wrażeniach z jazdy” trudno mi się jednak szerzej rozpisywać. Crafter przede wszystkim ma być praktycznym wozem i sprawdzać się w pracy, ale nie można odmówić mu dobrej jakości i eleganckiego zaprojektowania kokpitu. Na pewno unikatowym doświadczeniem był brak charakterystycznego dieslowskiego klekotu, który kojarzy się z wszelkimi autami dostawczymi. Zamiast tego w kabinie panowała – jak na elektryczny wóz przystało – cisza. Czy faktycznie elektryczne dostawczaki to melodia najbliższej przyszłości? Trudno być wielkim optymistą, bowiem przede wszystkim potrzebne jest przygotowanie infrastruktury do ładowania tego typu pojazdów, a tu nadal mamy mnóstwo do zrobienia. Jednak bardzo cieszy mnie fakt, że to właśnie w Polsce na świat przychodzą tak nowoczesne konstrukcje.

Następny

Kontakt

Napisz do mnie