Kosmos po niemiecku

Volkswagen ID.3 symbolizuje elektryczną rewolucję popularnej marki z Wolfsburga. Inny od wszystkich, zwracający na siebie uwagę, a przy tym całkiem praktyczny i dający sporo radości z jazdy. Głównie miejskiej jazdy, choć przyzwoity zasięg pozwala traktować go nieco bardziej uniwersalnie niż konkurencyjne elektryki. Gdyby tylko był jeszcze w przystępnej cenie…

Współczesny samochód na miarę kultowego Garbusa czy słynnego Golfa. W takim kontekście Volkswagen zapowiadał model ID.3. Poznaliśmy go jesienią 2019 roku podczas targów motoryzacyjnych we Frankfurcie. Zaraz po premierze ruszyła wielka kampania reklamowa. Jednak pierwszy zbudowany od podstaw elektryczny Volkswagen (choć de facto wcześniej w gamie niemieckiego producenta występowała już odmiana Golfa na prąd) do salonów samochodowych trafił dopiero rok później. Wpływ na to miały m.in. zawirowania związane z pandemią. I właśnie z powodu opóźniającej się dostępności ID.3, przestałem się ekscytować tą jakże ważną dla Volkswagena premierą. Kiedy w końcu doczekałem się tygodniowego testu, podszedłem do niego bez większych emocji. Kolejny miejski, kompaktowy elektryk za kupę kasy, z którym pewnie będzie więcej kłopotów (znikający w oczach zasięg, gorączkowe poszukiwania dostępnych ładowarek, trudności z ogrzewaniem kabiny) niż frajdy. Tymczasem zaskoczenie było kompletne.

Otrzymałem egzemplarz w najbardziej nijakiej, żeby nie powiedzieć nudnej konfiguracji. Czarny lakier, czarny dach i srebrne, naklejone na karoserię elementy dekoracyjne nie trafiły w mój gust. Ale to tylko dlatego, że widziałem jak rewelacyjnie ID.3 prezentuje się w turkusowym kolorze. W czerni jego futurystyczna linia nadwozia trochę ginie. Niemniej, to tylko kolor. Choć z drugiej strony zwracam uwagę, że VW przygotował bardzo skromną paletę lakierów: do wyboru jest jeszcze szary, srebrny i biały.

O ile wygląd zewnętrzny robi duże wrażenie, tak po zajęciu miejsca za kierownicą byłem  zszokowany. To naprawdę Volkswagen? Wnętrze utrzymano w skrajnie minimalistycznej i bardzo nowoczesnej koncepcji. Cyfrowy ekran w miejscu klasycznych zegarów, obok drugi, dotykowy odpowiadający za multimedia i obsługę pojazdu, oraz mały panel do regulowania klimatyzacji. Do tego olbrzymia przednia szyba, dająca świetną widoczność, sporo schowków o różnych rozmiarach, dużo ledowych podświetleń… Całość dała zamierzony efekt samochodu przyszłości. Duży plus dla znanego z konserwatywnego podejścia do motoryzacji Volkswagena. 

Jeszcze większe pochwały należą się Niemcom za ilość przestrzeni, jaką udało się wygospodarować w kabinie. Zwłaszcza na tylnej kanapie miejsca jest mnóstwo. O wiele więcej niż można oczekiwać od kompaktowego auta. Bagażnik? 385 litrów to raczej standard w segmencie, nie pozwalający narzekać. Ponadto, ID.3 cechuje się fenomenalną zwrotnością (średnica zawracania wynosi zaledwie 10,2 metra), co powoduje, że manewrowanie na nawet najciaśniejszych parkingach jest banalnie proste. Kompletnie nie spodziewałem się, że od pierwszych chwil testu będę tak pozytywnie nastawiony do innowacyjnego ID.3.

Ten wóz zdobył już pewne uznanie wśród kolegów po fachu, którzy wybierają najciekawszy samochód roku w rodzimej edycji plebiscytu „Car of The Year Polska”. ID.3 dostał się do finałowej piątki, zajmując ostatecznie najniższe miejsce na podium. Wygrała – całkiem słusznie – Kia Sorento. Trzecia lokata VW wynikała w dużej mierze z krytyki, z jaką mierzyły się pierwsze dostępne dla dziennikarzy modele. Wielokrotnie słyszałem o szwankującym, zawieszającym się systemie multimedialnym. Po tygodniu z ID.3 zastanawiałem się dlaczego mi nie przydarzyły się podobne problemy. Owszem, system wydawał się momentami zbyt przekombinowany i do niektórych ustawień trudno było się dostać, błądząc po rozbudowanym menu, ale na pewno nie mogę powiedzieć, żeby pracował niestabilnie. Miałem szczęście? Zagadkę rozwiązał przedstawiciel marki, który wyjaśnił mi przy zwracaniu auta do parku prasowego, że tuż przed moim testem ID.3 przeszedł poważną aktualizację oprogramowania, niwelującą dotychczasowe błędy.

Jak jeździło mi się nowością Volkswagena? 204-konny silnik z baterią o pojemności 58kWh zapewnił dwie bardzo ważne w ocenie elektryków rzeczy. Ekscytującą dynamikę (do „setki” rozpędza się w lekko ponad 7 sekund, lecz bardziej imponujące jest katapultowanie się spod świateł do prędkości dozwolonych w mieście), oraz w miarę akceptowalny zasięg. 420 kilometrów, o których mówi VW należy włożyć między bajki, ale zapewniam, że około 250km jest już osiągalne. Z normalnie działającą klimatyzacją i nie żałowaniem sobie częstego i zdecydowanego wciskania pedału gazu (wtedy frajda jest największa) komputer pokładowy pokazywał cały czas mniej niż 20kWh/100km. Najgorszym środowiskiem dla ID.3 jest oczywiście autostrada, gdzie „spalanie” wzrasta do ponad 25kWh/100km. Komplikuje to dalekie podróże, lecz np. na weekendowy objazd województwa na jednym naładowaniu powinno wystarczyć.

Nie udało mi się doszukać poważniejszych wad, czy szczególnie irytujących cech w Volkswagenie, mającym wprowadzić niemiecką markę w nową erę. Przeciwnie! Test, który przeprowadziłem głównie w mieście, czyli tam, gdzie ID.3 czuje się jak ryba w wodzie, wypadł więcej niż dobrze. Elektrycznym VW miałem ochotę jeździć i jeździć. A gdy w godzinach szczytu w mojej Łodzi zaczynały się tradycyjne, potężne korki, szukałem tylko buspasów, służących przecież także elektrykom, o czym chyba wciąż nie ma pojęcia wielu kierowców. Złowrogich spojrzeń było sporo, ale jeszcze więcej osób patrzyło na ID.3 z dużym zaciekawieniem. Ten wóz intryguje i za sprawą kosmicznego wyglądu przedstawia się jako futurystyczny elektryk. Nawet bez patrzenia na charakterystyczne zielone tablice rejestracyjne.

Na koniec zostawiłem łyżkę – a nawet solidną chochlę – dziegciu w beczce miodu. Cena. ID.3 w premierowej odmianie „1ST Plus” kosztuje… 194 390 złotych! Wspomniany Garbus odniósł globalny sukces, bo jego cena nie sprawiała, że ludzie łapali się za głowę, mówiąc „to nie dla mnie”. Natomiast kwota za modne, ciekawe, wygodne, ale wciąż kompaktowe i wykonane z przeciętnej jakości materiałów auto, wydaje się zaporowa. O farsie jaką okazały się rządowe dopłaty do elektryków pisałem już niejednokrotnie. Jasne, z niespełna 200 tysięcy złotych można trochę urwać, licząc nie tylko na rabaty od dealerów, ale też decydując się na wersję z mniejszą baterią i słabszym silnikiem. Tyle, że wtedy nie patrzyłbym już na ID.3 tak przychylnym okiem…

Następny

Kontakt

Napisz do mnie