Król Robert Pierwszy

Sensacji nie było. 17 grudnia Robert Lewandowski został wybrany – w pełni zasłużenie – najlepszym piłkarzem na świecie, w najważniejszym w tym roku plebiscycie, organizowanym przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA). Nagroda była ukoronowaniem rewelacyjnych ostatnich miesięcy, jakie ma za sobą as Bayernu Monachium i kapitan reprezentacji Polski. „Lewy” przeszedł do historii nie tylko polskiego, ale i światowego sportu.
– Wybór może być jedyny, oczywisty, niepodważalny. Robert Lewandowski jest obecnie najlepszym piłkarzem świata i w czwartek wieczorem to musi zostać potwierdzone. Gdyby jakimś cudem wydarzyło się coś innego, to ten plebiscyt nie miałby już żadnego sensu, trzeba by go „zaorać” i się rozejść. A ja już nigdy, powtarzam już nigdy, nie zaufałbym FIFA – mówił w rozmowie z „WP SportoweFakty”, na kilka godzin przed wręczeniem nagród, Lothar Matthaeus. Legendarny niemiecki zawodnik, który sam w 1991 roku zdobył tytuł „Piłkarza roku FIFA”, nie dopuszczał innego scenariusza. Patrząc na osiągnięcia i kosmiczne statystki Lewandowskiego, faktycznie trudno było rozważać jakąkolwiek inną kandydaturę. Dla przypomnienia, w ubiegłym sezonie Polak z Bayernem Monachium został m.in. Mistrzem Niemiec, wygrał Ligę Mistrzów, Puchar Niemiec, czy Superpuchar Europy. We wszystkich rozgrywkach był najlepszym strzelcem swojej drużyny, prowadząc ją do najważniejszych zwycięstw. W finałowej trójce znaleźli się obok niego Cristiano Ronaldo z Juventusu Turyn i Leo Messi z FC Barcelony, którzy są hegemonami, jeśli chodzi o ilość indywidualnych nagród. Argentyńczyk aż sześciokrotnie triumfował w prestiżowym plebiscycie, zaś Portugalczyk ma w swoim dorobku raptem o jeden tytuł mniej. Messi i Ronaldo od 2008 roku zdominowali organizowany przez FIFA konkurs, tylko raz dając się wyprzedzić innemu zawodnikowi. W 2018 roku, po świetnym występie na Mundialu w Rosji i sensacyjnym wicemistrzostwie świata wywalczonym przez Chorwację, nagrodzono Lukę Modricia.
Z drugiej strony, Lewandowski nie ma najlepszych doświadczeń z indywidualnymi konkursami dla najbardziej zasłużonych sportowców, co powodowało, że do ostatnich chwil mógł czuć się niepewnie. Pamiętamy kontrowersje związane z przyznawaniem „Złotej Piłki” (słynny plebiscyt organizowany równolegle przez „France Football”) i coroczne rozczarowanie Polaka, który przecież od wielu sezonów imponuje najwyższą formą. W 2016 roku, gdy nie trafił nawet do najlepszej dziesiątki (zajął szokująco niskie 16 miejsce), nazwał „Złotą Piłkę” kabaretem. Gdy wszystko wskazywało, że po czterech latach „France Football” w końcu uhonoruje Polaka, okazało się, że z powodu pandemii w ostatniej chwili zrezygnowano z przyznawania nagród. Decyzja była mocno niezrozumiała, bowiem – z wyłączeniem jedynie kilku przypadków – udało się dokończyć rozgrywki w zdecydowanej większości europejskich lig, włącznie z europejskimi pucharami. Także na krajowym podwórku, gdzie czytelnicy „Przeglądu Sportowego” wybierają najlepszego sportowca roku, „Lewy” tylko raz odebrał statuetkę (2015 rok), dając się później wyprzedzać (często o włos) Anicie Włodarczyk, Kamilowi Stochowi, Bartoszowi Kurkowi i Bartoszowi Zmarzlikowi.
Tym razem było inaczej i w końcu Lewandowski – jako pierwszy Polak w historii – uzyskał szalenie dumnie brzmiący tytuł najlepszego piłkarza na świecie. Zanim jednak do tego doszło, śledziliśmy wyjątkową galę, zorganizowaną w Zurychu. Prowadził ją Ruud Gullit (wybitny były holenderski piłkarz) do spółki ze znaną angielską dziennikarką Reshmin Chowdhury. Unikatowość ceremonii podyktowana była – a jakże – pandemią. Niestety, na wspólnej sali nie znaleźli się wszyscy nominowani sportowcy i trenerzy. Z każdym z nich prowadzący łączyli się wirtualnie. Kiedy najlepszym bramkarzem świata okrzyknięto Manuela Neuera, czyli klubowego kolegę „Lewego”, wszystko wskazywało, że tegoroczny plebiscyt zostanie zdominowany przez Bayern Monachium. Tymczasem, trenerem roku nie został szkoleniowiec Bawarczyków, Hansi Flick, a drugi raz z rzędu triumfował Juergen Klopp z Liverpoolu. Uwielbiany przez kibiców Klopp wprawdzie sukcesywnie odbudowuje potęgę „The Reds” – doprowadził ich w 2020 roku do pierwszego od 30 lat mistrzostwa Anglii – lecz, patrząc obiektywnie, znacznie więcej sukcesów w zeszłym sezonie odniósł Flick. – Nie czuję się najlepszym trenerem na świecie, ale skoro znów zdobyłem tę nagrodę, to wypada mi tylko podziękować – stwierdził szczerze zdziwiony werdyktem 53-latek. Emocje rosły z każdą kolejną kategorią. Tuż przed najważniejszą decyzją, w poruszający sposób wspomniano jeszcze zmarłych w ostatnich tygodniach wielkich piłkarzy – Diego Armando Maradonę i Paolo Rossiego – będących potężnymi ikonami futbolu.
Ronaldo, Messi, czy Lewandowski? Odpowiedzi na nurtujące pytanie udzielił Gianni Infantino, prezydent FIFA. Charyzmatyczny Włoch zrobił niespodziankę Polakowi i osobiście udał się do Monachium. W pełnym napięcia momencie zaskoczył snajpera Bayernu, krocząc ku niemu z wymarzoną statuetką. – Jestem szczęśliwy! To zaszczyt zdobyć taką nagrodę, grając w jednej erze z Messim i Ronaldo. Samo porównywanie z nimi jest już czymś cudownym – komentował „na gorąco” szczęśliwy laureat. Do sukcesu swojego podopiecznego odniósł się jego izraelski agent, Pini Zahavi: – Cały świat piłki nożnej wreszcie dostrzegł w Robercie najlepszego piłkarza! Gdyby urodził się w innym kraju, jestem pewien, że już dawno by zdobył tę nagrodę. Chciałbym pogratulować jemu, jego rodzinie i milionom wspierających kibiców. Jest nie tylko najlepszym strzelcem na świecie, ale przykładem świetnego sportowca i osobowości. Krótko potem, na konferencji prasowej, ponownie głos zabrał Lewandowski, niejako odnosząc się do słów menadżera: – Nieważne skąd pochodzisz, ważne jest to, co sobą reprezentujesz. Długie lata na to pracowałem. Musiałem rozegrać wiele meczów i zdobyć mnóstwo trofeów. To, co wywalczyłem, zawdzięczam moim kolegom, wszystkim współpracownikom i rodzinie. Bez nich nie byłoby to możliwe (…) Reprezentowanie Polski za granicą jest czymś wspaniałym. Życzę każdemu Polakowi, by zawsze był dumny z tego, skąd pochodzi i co robi.
Dodatkowej rangi spektakularnemu sukcesowi nadają ujawnione wyniki głosowania, w którym Lewandowski wręcz znokautował rywali. Najwięcej głosów otrzymał od dziennikarzy. 807 punktów robi piorunujące wrażenie na tle 153 oczek, jakie uzyskał Ronaldo i 103 przyznanych Messiemu. Także kibice, biorący udział w internetowym głosowaniu, jak i selekcjonerzy i kapitanowie światowych reprezentacji nie mieli wątpliwości w czyje ręce pod koniec 2020 roku powinna trafić cenna statuetka. Trochę dziwi wybór samego laureata (Lewandowski, jako kapitan reprezentacji Polski, także brał udział w głosowaniu), który w pierwszej kolejności postanowił wyróżnić klubowego kolegę, Thiago Alcantarę. Do pierwszej trójki nie wybrał ani Messiego, ani Ronaldo. Co ciekawe, zarówno Argentyńczyk, jak Portugalczyk umieścili „Lewego” na swojej liście. Niemniej, decyzji Lewandowskiego nie należy traktować jako wielkiej kontrowersji, gdyż – pomimo wielkiej klasy bezpośrednich konkurentów – trzeba przyznać, że akurat w zeszłym sezonie nie wyróżnili się niczym nadzwyczajnym. Za to ze zwycięstwem Polaka dyskutować nie da się w żaden sposób. Pora, z olbrzymią dumą, zakomunikować raz jeszcze wspaniałą wiadomość, kończącą ten trudny rok: ROBERT LEWANDOWSKI JEST NAJLEPSZYM PIŁKARZEM NA ŚWIECIE!
foto: fifa.com