Nieudany zamach na Ligę Mistrzów

Trzęsienie ziemi w europejskim futbolu! Dwanaście najpotężniejszych, a zarazem najbardziej zadłużonych klubów piłkarskich niespodziewanie ogłosiło założenie nowych rozgrywek, które miały wystartować już od przyszłego sezonu. Kontrowersyjna idea utworzenia Superligi spotkała się z olbrzymią krytyką w sportowym (i nie tylko) świecie. Kolejne kluby naprędce zaczęły wycofywać się z irracjonalnego pomysłu, a potężna w założeniach Superliga rozsypała się jak domek z kart w ciągu kilkudziesięciu godzin od powstania. Nie oznacza to jednak końca zawirowań w piłkarskich strukturach…

O utworzeniu Superligi mówiono od dawna. Największe kluby piłkarskie na Starym Kontynencie sukcesywnie pogrążają się w długach. Wynika to w dużej mierze z coraz bardziej absurdalnej polityki transferowej. Dziś nie dziwi nikogo kupowanie wyróżniających się zawodników za kwoty często przekraczające 100 milionów euro, a także oferowanie im kontraktów przyprawiających o zawrót głowy. Lwią część przychodów w klubowych budżetach stanowią pieniądze od UEFA za udział w europejskich pucharach – Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Ubiegłoroczny triumfator Ligi Mistrzów, Bayern Monachium, dostał od europejskiej federacji 120 milionów euro. Zdaniem właścicieli klubów to zbyt mało, a podział wielkiej kasy jaką corocznie dysponuje UEFA jest mocno niesprawiedliwy. Olbrzymie pieniądze pozyskiwane m.in. od sponsorów oraz z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych zamiast trafiać bezpośrednio do najlepszych i najpopularniejszych klubów są trwonione przez rządzących futbolową federacją. Konflikt interesów eskalował aż w końcu zapadły decyzje, w które w pierwszej chwili trudno było uwierzyć.

W nocy z niedzieli (18.04) na poniedziałek na stronach internetowych dwunastu zespołów umieszczono podobne, szokujące komunikaty. Real Madryt, Atletico Madryt, FC Barcelona, Liverpool FC, Manchester City, Manchester United, Tottenham Hotspur, Chelsea Londyn, Arsenal Londyn, Inter Mediolan, Juventus Turyn i AC Milan wydały oficjalne oświadczenia o założeniu Superligi. Ta miała ruszyć nie w ciągu kilku lat, lecz już za kilka miesięcy, od sierpnia. Było to równoznaczne z wycofaniem się ww. ekip z udziału w przyszłorocznych europejskich pucharach. Zapowiedziano, że do założycielskiej dwunastki wkrótce dołączą kolejne trzy zespoły. Cała piętnastka miała stanowić trzon rozgrywek, które miało uzupełnić jeszcze dodatkowe pięć drużyn, zapraszanych do gry w Superlidze na bliżej nieokreślonych zasadach. Istotne było, że piętnaście klubów-założycieli bez względu na sportową formę czy osiągane wyniki miało zapewniony udział w każdej kolejnej edycji, co już na starcie burzyło ideę sportowej rywalizacji. Chociażby londyński Arsenal, od lat niepotrafiący powalczyć o czołowe miejsce w krajowej lidze, mógł być pewnym gry w teoretycznie najbardziej elitarnych rozgrywkach…

Termin ogłoszenia rewolucji w europejskiej piłce nie był przypadkowy. W poniedziałek Komitet Wykonawczy UEFA miał zapowiedzieć zmiany w formule Ligi Mistrzów i nie tylko. Tak też się stało, lecz informacje o tym jak ma wyglądać popularna Champions League od sezonu 2024/25 (więcej drużyn, więcej meczów, brak podziału na grupy) zeszły na dalszy plan. Na najwyższych szczeblach zawrzało. Alexander Ceferin, słoweński prawnik i prezydent UEFA z wściekłością mówił, że założycieli nowego tworu czekają potężne kary finansowe (setki milionów euro) za złamanie wszelkich regulaminów i wypisanie się ze struktur europejskiej federacji. Ponadto, dał do zrozumienia, że wszyscy piłkarze z drużyn występujących w Superlidze dostaną zakaz gry w narodowych reprezentacjach od zbilżających się Mistrzostw Europy włącznie. Światowa piłka nożna znalazła się na nieznanym dotąd zakręcie. UEFA wyznaczyła także nowe władze federacji. Wiceprezydentem został… Zbigniew Boniek. Tym samym „ZIBI”, który ma piastować zaszczytne stanowisko przez najbliższe cztery lata, stał się jednym z ważniejszych ludzi w europejskiej piłce, do czego nigdy dotąd nie zbliżył się żaden inny Polak. Boniek natychmiast przystąpił do ataku, mówiąc o trzeciej wojnie światowej i o totalnym sprzeciwie ludzi mających dobro piłki nożnej w sercu.

Nie tylko najważniejsi ludzie ze świata sportu błyskawicznie zabrali głos w zataczającej coraz szersze kręgi aferze. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pokazać temu niedorzecznemu pomysłowi czerwoną kartkę – napisał w felietonie dla „The Sun” brytyjski premier Boris Johnson. Wśród założycielskiej dwunastki – o dziwo – nie znalazł się francuski potentat, czyli PSG, co docenił prezydent Francji, Emmanuel Macron: – Prezydent Republiki z radością przyjął postawę naszych klubów odmawiających udziału w Superlidze, która zagraża zasadzie solidarności i wartościom sportowym – brzmiał oficjalny komunikat głowy państwa. W Anglii na ulice, a dokładniej pod stadiony, wyszły rzesze kibiców stanowczo protestując przeciwko Superlidze. Wieszczono koniec kibicowania, płonęły klubowe koszulki, pojawiały się wulgarne transparenty, doszło do starć z policją. Atak na Superligę nadszedł ze wszystkich stron i rozgrywki, mające być najpotężniejszymi na świecie, zaczęły przypominać kolosa na glinianych nogach.

Równolegle z falą protestów mocnego wywiadu udzielił Florentino Perez, prezes Realu Madryt, a zarazem największy zwolennik i prezydent Superligi. Perez był przekonany, że nie możliwości, aby „doskonale przemyślany plan” miał nie wypalić. – Bez Superligi futbol umrze. Zbankrutują małe i duże kluby. To bzdura, że Superliga będzie rozgrywkami dla bogaczy, my chcemy ratować światowy futbol (…) Świat się zmienia, są nowe przyzwyczajenia, nowe oczekiwania młodych ludzi. Piłka przestaje ich interesować, prawa telewizyjne tracą na wartości. Przyjrzeliśmy się dlaczego młodzież nie interesuje się futbolem. Ma inne rozrywki. Futbol musi się dostosować, musimy go uatrakcyjnić, a to właśnie daje Superliga i częste atrakcyjne mecze pomiędzy najpotężniejszymi ekipami, a nie raptem te kilka spotkań w fazie finałowej Ligi Mistrzów – mówił przed kamerami „El Chiringuiton TV”. Najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że jego towarzysze, czyli szefowie pozostałych klubów właśnie zaczęli wycofywać się z Superligi. Jako pierwsze z udziału w elitarnych rozgrywkach zrezygnowały angielskie kluby – Manchester City i Chelsea – w ślad za którymi w ciągu kilku godzin poszła cała reszta. O Superligę w proponowanym kształcie chce walczyć już tylko Real Madryt i FC Barcelona, choć „Barca” dyplomatycznie zapowiedziała, że tę ważną decyzję odda w ręce „Socios” – zrzeszonych kibiców, będących jednocześnie członkami klubu. Niemniej, trudno mówić o jakiejkolwiek Superlidze, gdy na polu gry zostały dwie drużyny…

– Jeśli ktoś za bardzo siedzi w świecie biznesu, a za mało w świecie piłki, to nie rozumie, jak zareagują kibice. A przecież dało się to przewidzieć. Aż trudno uwierzyć, jak źle zostało to wszystko poprowadzone – opowiadał z niekrytą satysfakcją świeżo upieczony wiceprezydent UEFA, Zbigniew Boniek w rozmowie z weszlo.com. To jednak nie koniec historii z Superligą, choć o wystartowaniu kontrowersyjnych rozgrywek w najbliższym czasie nie ma mowy. Florentino Perez zapewnia, że idea wcale nie umarła, a projekt jedynie musi zostać zamrożony. Do tego straszy wszystkich „uciekinierów” karami finansowymi. Podobne groźby – tyle, że w kierunku Barcelony i Realu – nieprzerwanie płyną ze strony UEFA. Trudno przypomnieć sobie równie gorący tydzień w historii współczesnego futbolu. A przecież nie odbył się w nim ani jeden ważny mecz na szczeblu międzynarodowym…

grafika/foto: marca.com

Następny

Kontakt

Napisz do mnie