O Cupra!

Już nie tylko zmodernizowane na sportową nutę Seaty… Teraz Cupra, wraz z premierą Formentora, czyli całkowicie niezależnego modelu, rozpoczyna swój nowy rozdział w motoryzacyjnym świecie. Jak długa i bogata będzie historia hiszpańskiej marki nastawionej na emocje za kółkiem? Czas pokaże. W każdym razie, debiutancki SUV coupe dowodzi, że warto trzymać kciuki za ten projekt!

Sama idea odłączenia się Cupry od Seata i stworzenia własnej, charakternej marki wydaje się świetnym pomysłem, wprowadzającym świeżość do często zbyt konserwatywnej grupy Volkswagena. Po teście Ateki (pierwszy model ze znaczkiem Cupry, jaki poznaliśmy jeszcze w 2018 roku) byłem jednak lekko rozczarowany. Nie z powodu tego jak sprawowało się auto, bo pamiętam, że jeździło rewelacyjnie. Niestety, mimo pewnych stylistycznych zabiegów, wyglądem niewiele różniło się od nudnego, cywilnego Seata Ateki. Dlatego spotkania z Formentorem szczerze nie mogłem się doczekać. W końcu to pierwsza, zbudowana od podstaw, prawdziwa Cupra. Oczywiście jeśli chodzi o nadwozie, bowiem masę podzespołów Formentor zapożyczył od licznego kuzynostwa z grupy VW.

Po przejrzeniu pierwszych zdjęć spodziewałem się innego auta, niż to, które pod koniec roku odebrałem z parku prasowego. Innego, jeśli chodzi o gabaryt. Na fotografiach Formentor sprawiał wrażenie znacznie większego. Gdybym wcześniej sprawdził dane techniczne, zaskoczenia by nie było, gdyż – jak się okazuje – najnowsza Cupra mierzy raptem niecałe 4,5 metra długości. Bliżej jej zatem do muskularnego kompaktu, aniżeli do dużego SUV-a. Aczkolwiek nie jest to wada. Przeciwnie! Formentor jest bardzo zgrabny i cechuje się zaskakująco przestronnym wnętrzem. Przy takich wymiarach ponadprzeciętna ilość miejsca, jaką udało się wygospodarować na tylnej kanapie, to duży plus. Jednak nie tym unikatowy pojazd urzeka najbardziej.

Od pierwszych chwil nowa Cupra kupiła mnie swoim wyglądem. Ostre rysy i drapieżne kształty nadają zadziornego, ale nietandetnego efektu. Duże felgi, cztery końcówki wydechu i wciąż nieznany dla wielu znaczek na masce wprowadzają ekscytującą nutę tajemniczości. Kilkukrotnie byłem zagadywany na parkingach w podobny sposób: – Co to w ogóle za auto? Gdy odpowiadałem, że to taki „Seat na sportowo”, spotykałem się z niedowierzaniem. Inni na skrzyżowaniach pokazywali uniesione w górę kciuki, gratulując zakupu. Nie było czasu na tłumaczenia, że to nie mój wóz, bo gdy tylko zapalało się zielone światło, robiłem to, do czego Formentor stale zapraszał. 

Uwielbiałem popisywać się sprinterskimi umiejętnościami tego – jak określa go sam producent – SUV-a coupe. 310KM pod maską wyciśnięto z 2-litrowej benzynowej turbodoładowanej jednostki. Przekłada się to na osiągnięcie pierwszej setki w niecałe 5 sekund. Efekt wgniatania w fotel potęguje ruszanie przy pomocy tzw. „procedury startu”. Po wyłączeniu kontroli trakcji i równoległym wciśnięciu pedału hamulca i gazu, auto wkręca się na obroty, czekając na sygnał w postaci odpuszczenia hamulca. Wówczas Formentor katapultuje się przed siebie, pobudzając do życia u kierowcy i pasażerów kłębiące się motyle w brzuchu. Czysta frajda! Co ważne, samochód ma napęd na cztery koła, dzięki czemu właściwie nie traci przyczepności. Słowa o przyklejeniu do drogi będą w tym wypadku całkiem adekwatne. Przy agresywnej jeździe trzeba liczyć się ze spalaniem bliskim nawet 20 litrów paliwa na 100 kilometrów. Producent deklaruje, że da się osiągnąć rezultat w postaci 8,5 litra, lecz szczerze w to wątpię. Przyznaję jednak, że nie sprawdzałem jak bardzo ekonomicznym wozem potrafi być Formentor, bowiem szkoda było mi na to czasu, a podejrzewam, że dla zainteresowanych zakupem ponad 300-konnego auta nie jest to priorytet.

Poza emocjonującym ujarzmianiem Formentora spodobała mi się także aranżacja wnętrza, choć trudno mówić o szczególnej innowacyjności, gdyż jego projekt jest łudząco podobny do nowego Leona. Materiały są twarde, ale dobre jakościowo i bliżej im do tych z Audi niż z samego Seata, czy Volkswagena. Cieszy dominacja matowych elementów nad praktycznie niewidocznym „piano black”. Formentor otrzymał nowy system multimedialny z dużym – 12-calowym – wyświetlaczem centralnym. Ten, jak i kilka elektronicznych wspomagaczy, lubił płatać figle. Co jakiś czas sam z siebie wzbudzał się asystent głosowy, pytając nieproszony w czym może mi pomóc. Wariowały lusterka boczne, które nagle zmieniały swoją pozycję. Tak samo zachowywał się elektrycznie sterowany fotel kierowcy. Wybiórczo działało także bezkluczykowe otwieranie pojazdu. Jest co poprawiać, zwłaszcza, że Formentor nie jest wcale tanim autem. Sprawdzany egzemplarz kosztował ok. 200 tysięcy złotych, co w przypadku wciąż dość anonimowej marki, jest sporą kwotą. Gdybym odebrał taki egzemplarz z salonu, byłbym poirytowany. Na podobne „choroby” cierpią także inne zeszłoroczne premiery jak np. nowy Golf czy nowa Octavia. Prawdopodobnie lekarstwo przyjdzie wraz z pierwszymi liftingami.

Nie do końca przypadł mi do gustu dźwięk pracy silnika, zwłaszcza w najostrzejszym trybie „Cupra”. Ok, brzmiał niczym rasowe V8, ale było to zasługą syntezatora dźwięku. Nie przepadam za podobnymi „oszustwami”. Z drugiej strony skłamałbym, gdybym powiedział, że nie uśmiechałem się, gdy z rur wydechowych, co jakiś czas wystrzeliwała charakterystyczna seria, kojarząca się z rajdami samochodowymi. Zwłaszcza w sylwestrowym okresie, takie fajerwerki z wydechu były na czasie.

Kiedy byłem przekonany, że pomimo kilku mniej, lub bardziej wkurzających wad, Cuprę i jej pierwszy samodzielny model będę oceniał bardzo wysoko, dowiedziałem się, że do oferty trafia właśnie Formentor ze znanym volkswagenowskim motorem (150-konne 1.5 TSI). W tym momencie burzy się dla mnie sens marki, która miała być zarezerwowana dla kierowców, szukających wyłącznie usportowionych aut. Krzyczący o swoim sportowym charakterze Formentor, który prezentuje się naprawdę fenomenalnie, mając pod maską przeciętny silnik stanie się swoją karykaturą. Rozumiem, że chodzi o normy emisji spalin, czy o wyniki sprzedaży (słabszy wariant będzie przecież o kilkadziesiąt tysięcy tańszy), lecz mimo to – szkoda! Na pocieszenie informacja z przeciwnego bieguna. Już wkrótce najnowsza Cupra ma dostać kolejne, wyjątkowe serce. Mowa o słynnej, 5-cylindowej jednostce R5, generującej 400KM, znanej m.in. z Audi TT RS! Jeśli te doniesienia się potwierdzą, pozostanie „odobrazić” się na nową markę zbierającą pierwsze komplementy i cięgi. Na pewno Cuprze udało się jedno: budzi masę emocji! A to szalenie ważna i wcale nieoczywista rzecz we współczesnej motoryzacji. Chcemy więcej i czekamy na kolejne modele…

Następny

Kontakt

Napisz do mnie