Teraz Sousa!
Trzęsienie ziemi w piłkarskiej reprezentacji Polski! Z posadą selekcjonera pożegnał się mocno krytykowany Jerzy Brzęczek. Jego miejsce zajął zagraniczny szkoleniowiec, Portugalczyk, Paulo Sousa. Choć o zmianie trenera mówiło się od dłuższego czasu, to decyzja o jego zwolnieniu zapadła w bardzo zaskakującym momencie. Lepiej późno niż wcale?
Kadencja Jerzego Brzęczka przejdzie do historii jako jedna z najdziwniejszych w dziejach polskiej piłki. Były kapitan reprezentacji Polski (grał w niej w latach 1992-1999) objął kadrę po nieudanym Mundialu w Rosji w 2018 roku. Dostał trzy główne zadania: awansować na EURO 2020, pozostać w Dywizji A Ligi Narodów i wprowadzić młode pokolenie piłkarzy do drużyny. Obiektywnie patrząc, zrealizował wszystkie z nich, więc teoretycznie nie było podstaw do rezygnacji z jego usług. Z drugiej strony, nasza drużyna spisywała się mocno poniżej oczekiwań, które – biorąc pod uwagę potencjał kadrowiczów – wcale nie wydają się przesadnie wygórowane.
Z meczu na mecz Biało-Czerwoni prezentowali się coraz słabiej, a starcia z wyżej notowanymi rywalami (Holandia, Włochy) brutalnie dowodziły, że od europejskiej czołówki dzieli nas zatrważająco wiele. Wobec doniesień o kolejnych naprawdę dobrych występach polskich piłkarzy w najmocniejszych zagranicznych ligach, frustracja kibiców rosła. Przed Świętami Bożego Narodzenia Robert Lewandowski został bezdyskusyjnie wybrany najlepszym piłkarzem świata, zaś miesiąc wcześniej nasza reprezentacja z Lewym w składzie dostała lanie od Włochów, przeciwko którym w całym meczu ani przez chwilę nie stworzyliśmy najmniejszego zagrożenia. Ewidentnie coś w tej drużynie nie grało i trudno było uwierzyć w lepsze jutro. Z narastającą presję coraz słabiej radził sobie sam Brzęczek. Oliwy do ognia dolała premiera absurdalnej biografii 49-latka, autorstwa Małgorzaty Domagalik, która na przekór jakiejkolwiek logice starała się udowodnić, że zaślepione społeczeństwo nie widzi, iż na ławce trenerskiej mamy klejnot na miarę następcy legendarnego Kazimierza Górskiego. Nietrudno było też odgadnąć, że atmosfera w samym zespole jest daleka od ideału. Coraz mniej dyplomatyczne pomeczowe wypowiedzi piłkarzy, lawina krytyki w mediach, czy nerwowa postawa selekcjonera podczas konferencji prasowych sugerowały, że jego czas prawdopodobnie dobiega końca. Tymczasem, po ostatnich ubiegłorocznych meczach, prezes PZPN, Zbigniew Boniek, stanowczo zaprzeczył wszelkim podobnym insynuacjom, zapewniając Brzęczka, że jego posada jest niezagrożona.
Reprezentacyjny futbol zapadł w zimowy sen, z którego wybudził go Boniek w szokujący sposób. 18 stycznia PZPN w krótkim komunikacie poinformował, że „Jerzy Brzęczek przestał pełnić obowiązki selekcjonera reprezentacji Polski”. Wiadomość przyszła w na tyle niespodziewanym momencie, że początkowo podejrzewano włamanie na konta związku na portalach społecznościowych. Kiedy okazało się, że to prawda, zaczęliśmy poznawać szczegóły decyzji Bońka. Z kopyta ruszyła także karuzela z potencjalnymi kandydatami na nowego selekcjonera. Dlaczego Boniek zdecydował się na taki krok dopiero teraz? Jak sam tłumaczył, potrzebował czasu, aby nie zrobić pochopnego ruchu. Długa analiza doprowadziła „Zibiego” do wniosku, że pod wodzą Brzęczka kadra prawdopodobnie nie będzie w stanie się rozwijać i wobec bardzo ważnego 2021 roku (czekają nas nie tylko przełożone Mistrzostwa Europy, ale także eliminacje do Mundialu) trzeba podjąć stanowcze działania.
Prezes PZPN, który uwielbia brylować w mediach, przekazał swoim zaprzyjaźnionym dziennikarzom, że za kilka dni, na specjalnej konferencji prasowej, zdradzi powody rozstania z Brzęczkiem. Zapewnił również, że wówczas „na tysiąc procent” nie poznamy jeszcze nazwiska jego następcy. Znając charakter Bońka, można było przypuszczać, że były gwiazdor Juventusu Turyn brnie w pokerową rozgrywkę. Plotek o tym kto nastanie po Brzęczku nie było końca. Zagraniczny trener z autorytetem? Takie rozwiązanie wydawało się mieć najwięcej sensu. Włoch? Boniek spędził ostatnie dni w swojej drugiej ojczyźnie, Italii, gdzie ma wielu przyjaciół, więc logika nakazywała iść za tym tropem. Zwolniony akurat w tym samym czasie z Torino, Marco Giampaolo? Składało się w całość. A może Vincenzo Montella? Były włoski snajper AS Romy przez chwilę był faworytem bukmacherów. Jeśli Polak, to może… Adam Nawałka? Wolnym i zaprzyjaźnionym z Bońkiem trenerem był też Marco van Basten. Legendarny holenderski napastnik z pewnością – w przeciwieństwie do Brzęczka – nie musiałby się martwić o szacunek w szatni…
W przeddzień wyczekiwanego spotkania prezesa PZPN z dziennikarzami wyłonił się inny poważny kandydat. A dokładnie wyłonił go jego agent, Hugo Cajuda, publikując na Instagramie zdjęcie… Pałacu Kultury i Nauki. Po chwili usunął je, tłumacząc, że to stara fotka. Jak okazało się kilkanaście godzin później, puszczone oczko do Polaków nie było przypadkiem. 21 stycznia dowiedzieliśmy się, że nowym trenerem reprezentacji Polski został Paulo Sousa! Kim jest 50-letni Portugalczyk? Byłym pomocnikiem reprezentacji Portugalii, grającym w wielu mocnych klubach (m.in. Juventus Turyn, Borussia Dortmund, Inter Mediolan). Jego trenerska kariera jest także dość obszerna, choć fakt, że nigdzie nie potrafił dłużej zagrzać miejsca i od 2008 prowadził aż dziewięć zespołów niekoniecznie jest jego atutem. Najlepiej szło mu we włoskiej Fiorentinie, którą wprowadził do europejskich pucharów. Dobrze wspominają go także w Izraelu (Maccabi Tel Awiw) i Szwajcarii (FC Basel), gdzie zdobył krajowe mistrzostwa. Z pozostałymi klubami, jak np. trenowanym ostatnio francuskim Bordeaux, rozstawał się skonfliktowany. Portugalczyk ma dominujący charakter i lubi wprowadzać twarde zasady. Uchodzi za bezkompromisowego fachowca, potrafiącego bardzo surowo traktować swoich podopiecznych, o czym najlepiej świadczy „dekalog”, jaki wprowadził w czasach pracy we Florencji. Ważna dla niego jest dyscyplina, dialog z piłkarzami, boiskowa inteligencja. Gracze Fiorentiny mieli także kategoryczny zakaz spożywania alkoholu, gdyż dbanie o zdrową dietę było priorytetem.
Jak sprawdzi się w najbliższych miesiącach w nowej roli? Jeśli odniesie sukces, to będziemy mogli jedynie żałować, że do swojego sztabu szkoleniowego nie zaprosił żadnego z polskich trenerów. Przed laty u boku Leo Beenhakkera był przecież m.in. Nawałka, który mógł w ten sposób zdobywać bezcenne doświadczenie, co zaowocowało przy jego późniejszej pracy z reprezentacją. Paulo Sousa woli jednak postawić na swoich sprawdzonych ludzi. Poza nim, odpowiedzialnymi za wyniki drużyny będą trzej Hiszpanie (trenerzy od przygotowania fizycznego), dwaj Portugalczycy (asystent i trener bramkarzy) i jeden Włoch (analityk). Sousa dostał od Bońka jasno określone cele na najbliższe miesiące. Awansować na Mundial, a na Mistrzostwach Europy co najmniej wyjść z grupy. Jednak historia z Brzęczkiem pokazuje, że poza nimi liczą się także inne aspekty. Przede wszystkim, zbudowanie silnej, odważnej drużyny na miarę oczekiwań kibiców. Decyzja o zatrudnienia zagranicznego selekcjonera „z nazwiskiem” ma pewien niebagatelny plus. Dotychczas w narracji dziennikarzy, czy w rozmowach wszelkich znawców futbolu, po każdym kiepskim meczu naszej drużyny winnym był Brzęczek. Teraz, w razie gdyby Biało-Czerwoni wciąż zawodzili, atakowanie nowego trenera nie miałoby większego sensu, bowiem być może to nie w nim tkwi problem, a w samych piłkarzach. W takiej sytuacji należałoby posypać głowę popiołem także przed samym ex-selekcjonerem. Oby taki scenariusz jednak się nie sprawdził, a 2021 rok przyniósł nowe, bardzo owocne rozdanie w polskim futbolu. Powodzenia, Paulo! Força Polônia!
grafika: pzpn.pl