Kompakty atakują

Idzie nowe w grupie Volkswagena! W ostatnim czasie na europejskim rynku zadebiutowały kolejne generacje bardzo popularnych samochodów. Nowy Seat Leon, Audi A3, Skoda Octavia i Volkswagen Golf to niezwykle istotne modele wśród marek należących do niemieckiego koncernu. Podczas jednodniowych jazd prasowych miałem okazję sprawdzić dwa pierwsze z nich. Czy luksusowe Audi pod każdym względem przewyższa tańszego, ale charakternego Seata?

Na pierwszy ogień przyszło mi sprawdzić nowego Seata Leona. Projektowany i produkowany w Hiszpanii (od 1999 roku) zgrabny pojazd miał być odpowiedzią na uchodzącego za „króla kompaktów” Golfa. Oba auta budowano i buduje się na tych samych płytach podłogowych. W Seacie można było doszukać się sportowego zacięcia i odważniejszej stylistyki niż w klasycznym Golfie. Tak pozostało do dziś, bowiem czwarta generacja, przygotowana na 70-lecie marki, według mnie, wygląda o niebo lepiej i ciekawiej od kolejnej odsłony konserwatywnego Volkswagena. Leon z 2020 roku prezentuje się naprawdę atrakcyjnie. Zwłaszcza od frontu, przykuwa uwagę swoim zadziornym spojrzeniem. Testowałem najbogatszą wersję wyposażeniową „FR” w krwistoczerwonym kolorze, z 18-calowymi felgami, która miała w sobie także kilka smaczków stylistycznych jak chociażby szare matowe lusterka. 

Nie ukrywam, że segment aut kompaktowych jest jednym z moich ulubionych i na tle wysypu coraz to nowych crossoverów, jazd kompaktami zwykle nie mogę się doczekać. Zwłaszcza tymi usportowionymi. A taki z pewnością jest Leon, mający pod maską 150-konny benzynowy silnik o pojemności 1.5 litra, dobrze uzupełniający się z automatyczną, 7-biegową skrzynią DSG. Byłem pod wielkim wrażeniem, jak świetnie prowadzi się najnowszy Seat. Na pewno pomagała w tym odpowiednio niska pozycja za kierownicą. Po przełączeniu trybu jazdy z komfortowego w sportowy, gdy usztywniło się zawieszenie i układ kierowniczy, polubiliśmy się jeszcze bardziej. Leon był zwarty i zwinny, a w zakrętach wręcz prosił o zdecydowane dodawanie gazu. W trybie sport – mimo wyraźnie zmniejszonego komfortu na nierównościach – pozostałem do końca przeszło 200-kilometrowej przejażdżki na północ od Warszawy. Frajda z jazdy była ważniejsza od wygody. Kiedy wyjechałem na drogę szybkiego ruchu, okazało się, że wóz jest nieźle wyciszony. Spalanie w trakcie dość dynamicznej jazdy nieznacznie przekraczało 8 litrów, co jest dobrym, uczciwym wynikiem. 

Kompaktowy Leon mierzy 4368mm długości, a bagażnik liczy 380 litrów. W ofercie jest także przedłużona odmiana kombi. We wnętrzu spotkałem Seata nowej generacji, gdzie dominują duże ekrany, o niezłych grafikach. Próżno szukać jakichkolwiek fizycznych przycisków. Kokpit zaprojektowano schludnie, minimalistycznie, ale niestety niezbyt praktycznie. Umieszczone pod środkowym wyświetlaczem dotykowe klawisze, którymi można było zmieniać temperaturę i głośność radia, działały słabo. Trzeba było trafić w idealny punkt, żeby odpowiednia funkcja „zaskoczyła”. Leon idzie z duchem czasu i cieszy fakt, że np. system Apple CarPlay możemy połączyć bezprzewodowo. Znalazłem też 4 wyjścia USB, ale wyłącznie najnowocześniejszego typu C. Klimatu w wersji „FR” nadawała czarna podsufitka. Według katalogu, tak skonfigurowany Seat kosztuje ponad 130 tysięcy złotych. Dużo?

To teraz czas na Audi A3, do którego wsiadłem dwa dni później. Najpierw długo przyglądałem się wyeksponowanemu na warszawskim Placu Trzech Krzyży egzemplarzowi w nowym, rewelacyjnym niebieskim odcieniu, który świetnie pasuje do nowoczesnego nadwozia. Audi stanęło na wysokości zadania i zaserwowało przepięknie prezentujący się kompakt. Drapieżny, mający w sobie sporo sportowych smaczków, ale wyróżniający się przy tym wielką elegancją. Klasa! Chodzi o 5-drzwiową odmianą Sportback. Oferowana jest także wersja sedan, na wyrost określana „limuzyną”. Szczerze mówiąc, nie przepadam za małymi sedanami, zwykle kojarzą mi się z Renault Thalią, czyli Clio, któremu pod koniec XX wieku na siłę doczepiono bagażnik. Jasne, Audi wciąż trzyma fason i może się podobać, lecz to klasyczny hatchback jest wozem, nad którym mógłbym się rozpływać.

Do pokonania przeszło 100-kilometrowego odcinka testowego przypadła mi – niestety – czerwona „limuzyna”. Pod maską krył się dokładnie ten sam motor, co w Seacie. Warto dodać, że jednostki są wspomagane 48-woltowym układem mild-hybrid, dzięki czemu oszczędzamy paliwo. Audi prowadzi się lżej, łatwiej, zawieszenie świetnie radzi sobie z nierównościami. Również istnieje możliwość zmiany charakterystyki jazdy na bardziej sportową, lecz efekt – o dziwo – robi mniejsze wrażenie niż w Seacie. Zarówno jeden i drugi wóz do pierwszej setki mają przyspieszać w 8,4 sekundy. W Leonie odczuwa się to ostrzej, Audi zdaje się bardziej łagodne. Ale tego chyba należy wymagać od segmentu premium. W przyszłości do oferty ma dołączyć także agresywna odmiana RS, gdzie sportowych doznań nikomu nie powinno zabraknąć. 

W oczy rzucają się zdecydowanie lepsze materiały wykończeniowe bardzo wygodne fotele (domena odmiany S-Line), a także centrum multimedialne z najwyższej półki. Dotykowy centralny ekran działa szybko i intuicyjnie. Kompaktowy model zapożyczył wiele technologicznych nowinek z wyżej pozycjonowanych modeli jak A6, czy A7. Dostępne są m.in. w pełni ledowe, kapitalne reflektory typu Matrix, śledzące drogę i odpowiednio „wycinające” inne pojazdy. Super sprawdza się duży, kolorowy wyświetlacz head-up display, rzucający obraz na przednią szybę. Wyjątkowo ucieszyłem się z obecności fizycznych przełączników od klimatyzacji, a także z pokrętła odpowiadającego za głośność radia i przełączania stacji (patent bardzo przypomina rozwiązania z pierwszych iPodów). To dobry kierunek, w którym powinno pójść nie tylko Audi, ale większość marek, ślepo goniących za wyłącznie dotykową obsługą pojazdu z pozycji coraz to większych ekranów.

A3 jest trochę krótsze – ma 4343 mm długości – od Leona i trochę ciaśniejsze. Bagażniki mają identyczną pojemność. Dalsze porównywanie tych dwóch kompaktów mija się z celem, bowiem drastycznie różni je jedna rzecz. Cena. Podczas prezentacji usłyszałem, że z 1-litrowym silnikiem (116KM) Audi można kupić w bazowej wersji za niespełna 100 tysięcy złotych. Jednak testowana przeze mnie odmiana, została wyceniona na – uwaga – 214 530 złotych! Mimo masy bajerów i zastosowanych najnowocześniejszych technologii, kwota zwala z nóg. Po zbyt krótkiej przygodzie z jednym i drugim nowym kompaktem nie pokuszę się o werdykt, które z aut jest lepsze i bardziej warte swojej ceny. Wiem, że Audi pokazało nową, przepiękną odsłonę luksusowego kompaktu, wznosząc go na jeszcze wyższy poziom. Z kolei Seat dokonał tego, z czym chce być kojarzony. Nadał nowemu Leonowi wiele temperamentu, przez co uznani rywale mogą poczuć się niepewnie. Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że segment kompaktów ma się świetnie i nic nie wskazuje, żeby miał zostać wyparty przez crossovery. I bardzo, bardzo dobrze…

Następny

Kontakt

Napisz do mnie